Media doniosły, że do zamachów na rosyjskim lotnisku w Rosji przyznał się Emirat Kaukaski Doku Umarow. Zdaje się, że świat już w to uwierzył, że to byli terroryści z Kaukazu. Wszystko wygląda bardzo klarownie, tylko niestety nie mam podstaw, żeby w to wierzyć. A dlaczego? Przypomina mi się historia z zamachami na rosyjskie bloki mieszkalne, za które oskarżono Czeczenów. Było to świetnym pretekstem do rozpoczęcia wojny z nimi. Cała prawda nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie zeznania Litwinienki, który za swoje słowa zapłacił życiem. I ponoć w Rosji również puszczono przemówienie czeczeńskiego przywódcy, który przyznał się do tej zbrodni, co później okazało się zmontowaną fałszywką.
No i kwestia najważniejsza. Skąd wiadomo, że to był zamachowiec samobójca? Przecież mógł nawet nie wiedzieć, co ma w plecaku. Może dostał tylko polecenie, żeby przenieść odpowiedniemu człowiekowi na lotnisku tajną przesyłkę. W takich akcjach sto razy łatwiej znaleźć jelenia, niż wyhodować fanatyka samobójcę.