grzesiekZ grzesiekZ
978
BLOG

Alternatywa dla demokracji

grzesiekZ grzesiekZ Polityka Obserwuj notkę 0

Demokracja - czyli władza w rękach ludu. Nie chciałbym się rozwodzić nad definicją tego słowa, jej historią, zakresem, nie chciałbym dzielić jej na kategorie. Zainteresowanych odsyłam do przeróżnych źródeł w internecie. Mimo wszystko tytułem wstępu, chciałbym się choć trochę skoncentrować na jej zagrożeniach i prawdziwym obliczu. Obserwując naszych polityków, to dochodzę do wniosku, że po za Januszem Korwinem Mikke nie ma ona zbyt wielu przeciwników. Rzekłbym nawet, że niemalże bez wyjątku ten ustrój nie schodzi im z ust. Ale z drugiej strony co tu się dziwić - to właśnie oni dostali się do swego koryta i egzystują tam od wielu lat właśnie dzięki demokracji.

Czym jest dla mnie demokracja? Otóż mniej więcej tym, czym była ona dla Platona - rządami motłochu. Niby władza w rękach ludzi, ale tak na prawdę to ludzie (a właściwie ich poglądy) są w rękach władzy. Może nie bezpośrednio, ale dzięki mediom, które są dosyć mocno powiązane z władzą. To one decydują o tym, który polityk się liczy, a który nie, który jest poważny, który dobrze się prezentuje, który walczy o nasze interesy, który obiecuje nam coś dać i obiecuje, że nie zabierze. To one dają nam do wyboru pomiędzy politykiem A, a politykiem B. Przy czym to dzięki naszym mediom dostajemy właśnie taki, a nie inny wybór. Dlatego nasuwa się pytanie - ile wspólnego demokracja ma z rządami ludu? Wg mnie tak na prawdę niewiele, bo po stokroć bardziej ma to więcej wspólnego z oligarchią, która do perfekcji opanowała techniki manipulacji prostym ludem, którego niestety w każdym społeczeństwie jest zdecydowana większość. Mało kto wie, ale demokracja została nawet ukazana w Biblii na kartach Nowego Testamentu. Proszę sobie przypomnieć z sądu nad Jezusem Chrystusem, kiedy to Piłat spytał się ludu, którego z tych dwóch ma uwolnić - Barabasza, czy Jezusa. Wtedy tłum wskutek podpuszczenia przez faryzeuszy jednoznacznie opowiedział się za Barabaszem, mimo iż zaledwie tydzień wcześniej uważał Jezusa za mesjasza.



Tak właśnie i teraz ten prosty (w przypadku wykształciuchów - to prostacki) lud siedząc przed telewizorem od rana do wieczora, karmi się kolorowymi obrazami ukazującymi pewnych ludzi przedstawionych w bardzo pozytywnym świetle, cieszących się poparciem najważniejszych "autorytetów" moralnych i ze świata nauki. Więc jak tu ich nie wybrać? Przecież nie ma innego lepszego. Bo jakby był, to na pewno pokazaliby go w telewizji i pisali o nim w Wyborczej...

Jedynym politykiem, który jest przeciwko temu ustrojowi jest (jak wcześniej wspomniałem) Janusz Korwin Mikke. Wielokrotnie próbował swoje stanowisko uzasadniać tym, że dwóch pijaczków ma dwa razy większą siłę demokratycznym głosowaniu, niż profesor ekonomii. Nie potrafię odmówić mu racji, tyle że jak sie go spyta, co proponuje w zamian, to wtedy jego odpowiedź jest jednoznaczna: monarchia. Oczywiście nic nie miałbym przeciwko monarchii, gdyby nie zagrożenia z nią związane. Tym zagrożeniem jest to, że o ile może trafić nam się dobry władca, to równie dobrze mógłby nam się trafić jakiś popaprany tyran i despota - no i co wtedy? Nie mając w rękach żadnej władzy, to chyba nic oprócz siłowego obalenia jego rządów. Więc czy jest jakaś alternatywa? Demokracja - nie, bo to rządy gawiedzi, rządy ludzi, którzy w ogromnej większości są podatni na sugestię i manipulację. Oligarchia - też nie, bo tak na prawdę to ona stoi za demokracją. O anarchii nie będę nawet wspominał, bo po co? Monarchia - też nie, bo z tym jest związane poważne zagrożenie, iż może stanąć za nią despota, albo nieudacznik. Arystokracja - też ma swoje wady, bo któż miałby decydować i wg jakich kryterów o tym, kto jest najlepszy, a kto jest gorszy.

Czy istnieje zatem system lepszy niż te powyższe, a w szczególności niż obecna demokracja? Czy istnieje w ogóle coś jeszcze coś innego? I w tym miejscu chciałbym przejść do meritum swoich rozważań. Wydaje mi się, że w tych czasach byłaby techniczna możliwość zrealizowania lepszego rozwiązania niż te, o których wcześniej pisałem. To coś można by było określić mianem "demokracji ważonej". Czym jest ta demokracja ważona - otóż jest to połączenie zalet demokracji z arystokracją. Na czym by to polegało? Otóż wprowadzenie wag głosów. To, jaką wagę miałby głos - zależałoby tylko od nas samych, od naszej wiedzy, świadomości politycznej, znajomości konstytucji itp. Powstaje zatem problem, jak technicznie to zrealizować i jakiej wiedzy wymagać.

Technicznie można to zrealizować w bardzo prosty sposób - na kartach do głosowania umieścić testskładający się z np. 20 wylosowanych pytań z 5000 wszystkich możliwych. Każdy wyborca ma do wyboru - kartę za 1, 10, 25, 50, 100, 200 i 500 punktów. Na każdej z tych kart będzie odpowiedni poziom trudności pytań w stosunku do wagi wybranej karty. Osoba, która nie odpowie na 70% pytań w teście, odda głos nieważny.Karty do głosowania za 50-500 punktów byłyby wrzucane do oddzielnej urny, którą należałby potraktować ze szcególną uwagą i należytą starannością przez wszystkich członków komisji lokalu wyborczego- w pierwszej kolejności. Każda z tych kart powinna zostać przez nich ze zwiększoną czujnością sprawdzona, zeskanowana i komisyjnie poddana sumowaniu. W drugiej kolejności przetworzona ta druga urna, za pomocą standardowych procedur.

Następna kwestia - jakie powinny znaleźć się pytania kontrolne na tych kartach do głosowania. Tutaj pomysłów może być wiele, ale najważniejsze jest to, aby te pytania nie były kontrowersyjne. Mogą dotyczyć wiedzy z prawa konstytucyjnego, mogą dotyczyć programów wyborczych, poprzednich i obecnych obietnic wyborczych (na podstawie ich oficjalnego programu) poszczególnych ugrupowań. Również należałoby się wykazać wiedzą dotyczącą pracy ostatniej kadencji sejmu - a mianowicie: jakie ważne (hmm - trzeba by było ustalić kryterium ważności) ustawy zostały, a jakie nie zostały przegłosowane, jaki był orientacyjny rozkład głosów poszczególnych ugrupowań dotyczących tych ustaw. Zwróćmy uwagę, że te pytania dotyczyły by obiektywnych faktów, a nie samej subiektywnej oceny (tj. czy to było dobre, czy nie, czy się wywiązał, czy się nie wywiązał z obietnic).

Dlaczego to takie ważne? Ano dlatgo, że wtedy Polską rządziło by społęczeństwo bardziej kompetentne. Jeśli ktoś swoje życiowe potrzeby ogranicza do kabaretów, teleturniejów, programów muzycznych, telenowel, woli, aby taki Wojewódzki srał mu do mózgu, to nie starczy mu czasu na zgłębianie tej wiedzy i tym samym nie miałby za wiele do powiedzenia. Jak poczuje, że jest mu źle, chciałby coś zmienić i na czymś mu zależy, to niech się weźmie do roboty, zainteresuje się tym, co się tutaj dzieje i niech się douczy. Zanim zagłosuje, to bezie miał już wiedzę, co ci obecni rządzący zrobili, co obiecali i jak to się ma do obecnej sytuacji.

Na sam koniec chciałbym dodać, że ten pomysł prawndopodobnie nigdy nie spotka się z więksym entuzjazmem, ponieważ nic nie wskazuje na to, aby nasi rządzący mieliby kiedykolwiek coś do zarzucenia obecnej formie demokracji. Im rządy gawiedzi podatnej na manipulacje będą zawsze na rękę, gdyż w ten sposób mają zagwarantowane miejsce u koryta na długie lata. Dlatego przypuszczam, iż ten pomysł pozostanie jedynie jako ciekawostka, która może co najwyżej spodobać się panu Januszowi Korwin-Mikke, który faktycznie ma szczególne powody do tego, aby za obecną demokracją (wspieraną dodatkowo zmanipulowanymi sondażami) nie przepadać. Jednakże tym pomysłem pokazuję, że są możliwe inne rozwiązania, niż ta tytułowa forma demokracji i monarchia. Wystarczy tylko chcieć, ale z tym chceniem to byłby największy problem.

grzesiekZ
O mnie grzesiekZ

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka